Przywódca: Haven Zastępca Yvette Przywódca: Lishia Zastępca Dark Souls Przywódca: Kamirah (okres próbny) Zastępca Brak |
Najbliższy miesiąc zapowiada się umiarkowany oraz spokojny. Temperatura nie przekroczy 23 stopni Celsjusza, nie spadnie też poniżej 18. Lekki, delikatny wiatr napłynie z zachodu, zaś opady deszczu będą przelotne i śladowe. |
Rozległa dolina u której końca wyrasta olbrzymie białe drzewo. Do jego środka można dotrzeć poprzez sporych rozmiarów szpary u podstawy.
Offline
Przechodząc pod ogromnym drzewem, obróciła się by podziwiać jego ogrom. Biegało tu mnóstwo małych jaszczórek więc połapała kilka by zaspokoić głód który powoli się wzmagał. Przycupnęła na skale i poczekała aż młody velociraptor do niej przyjdzie.
Offline
Przyszedł ze swoją fanką na równikowe wodospady. Przycupnął nieopodal, zaczął pożywiać się dużym liściem, po czym powiedział.
- Czemu jesteś glupia i pomagasz klanowi ognia? Przeciez my jestesmy dobrzy, zas oni to ci zli i najgorsi. W dodatku ich przywodczyni wszedzie widzi jedzenie... zapewne milo byloby jej zjesc takiego tlustego kurczaka jak ty. - mruknal podgryzajac galazke.
Offline
-Nie pomagam im. W pewnym sensie. Podzielam z tobą opinię o ich przywódczyni,
lecz nie oznacza to że wszyscy to idioci.- Wciąż podziwiała piękne otoczenie. Fakt, przywódca klanu ognia nie należał do geniuszy, sama jej nie lubiła. Klan ognia oczywiście nie należał do jej ulubionych i nie wiedziała sama czemu pomogła tej raptorzycy.
-Tak pewnie byłabym smacznym kąskiem - Powiedziała żartobliwie - Moim zdaniem nie są źli, po prostu..hmm... niepohamowani i żywiołowi.-
Podeszła nieco bliżej dinozaura, wspięła się na skałę i wypatrywała czegoś w oddali.
- Jak cię zwą?- Spytała łagodnie.
Offline
Szedł przed siebie bez znytniego celu, głównie podziwiał widoki. Dotarł do dużej, lekko zamglonej doliny. Zbliżył się do wodospadu, pochylił nad wodą i zaspokoił pragnienie. Gdy uniósł łeb w oddali zauważył dwa dinozaury. Jednym z nich był pachycefalozaur, który przeżuwał gałązki i crylophosaurussiedzący na skale. Były to pierwsze istoty jakie Proteus spotkał, zaciekawiony więc podszedł do nich. Pochylił nieco łeb ku nim i mruknął coś na przywitanie.
Offline
W oczekiwaniu na velociraptora, poczuła obcy zapach nowego dinozaura. Obróciła się w stronę i niemalże się przestraszyła. W ich stronę zmierzał ogromny zauropod który pochylając głowę mrukną coś. Wyglądał na bardzo odważnego, lecz miała wątpliwości czy jest on intruzem czy z klanu natury
- Jesteś z klanu natury? Jeśli nie będę musiała cię zabić.- Tak na prawdę raczej by go przepędziła niż zjadła bo akurat nie była głodna. - Jak cię zwą?- Zerkała na niego z ukosa, mając nadzieję że zauropod nie ma wrogich zamiarów, bo w klanie zawsze przydadzą się wielcy roślinożercy chociażby jako wojownicy.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-02 18:06:51)
Offline
Nagle rozległ się dudniący odgłos, jak gdyby grzmot, który rozniósł się po całej dolinie. Proteus zanosił się śmiechem.
- Ty, drobinko, miałabyś mnie zabić? Powodzenia. - Sytuacja była komiczna. "Grożąca" samica była dla niego niczym mała, niewyróżniająca się mrówka. Która na dodatek groziła mu śmiercią.
- Nie wiedziałem, że klan natury ma takie poczucie humoru. I tak, jestem z klanu natury, a zwą mnie Proteus. A Ciebie, robaczku?
Offline
Raptor wybiegł z zarośli i zobaczył trzy dinozaury. Była tam przywódczyni klanu i Davis. Niedaleko ujrzał wielkiego roślinożercę. Podszedł bliżej. Zauważył, że prowadzą rozmowę. Zbliżył się na odległość dwudziestu metrów.
Co to za zebranie? - spytał, a po chwili rzucił do giganta - A ty kim jesteś?
Offline
Proteus śmiał się, a więc uznała żart za udany. Po chwili rozbiegł się szum z zarośli i wyskoczył z nich velociraptor zadając wiele pytań. Zwróciła się do Proteusa-Haha tak, w porównaniu z tobą jestem robaczkiem, ale uwierz mi, nie na takie zauropody się polowało ;) Ja jestem Lishia i jestem tu przywódcą. Miło cię poznać- Wstała i uchyliła lekko głowę w geście powitania. Wyczuwała od Proteusa silną woń ziół i wywarów, co mogło wskazywać na to iż jest on uzdrowicielem. To bardzo dobrze, nareszcie jest ktoś kto zna się na swojej posadzie, ktoś kto w razie konfrontacji będzie mógł uzdrowić członków natury.
-Muszę Was na chwilę zostawić, za chwilę odbędzie się spotkanie przywódców więc macie czas na zapoznanie się ze sobą. Wybacz velociraptorze, tym razem to ja muszę iść..czekaj.- Coś, być może jakieś złe moce lub ten cały "Strike" czy jak mu tam, nie chciały żeby ona i ten młodzik się spotkały. Po tych słowach wstała i ruszyła w stronę Skał Spokoju.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-03 18:51:48)
Offline
Nazywam się Hector i proszę, zwracaj się do mnie po imieniu - poprosił raptor, a olbrzyma zapytał ponownie - To w końcu kim jesteś?
Offline
Nie usłyszał jednak odpowiedzi i zrezygnował - Z resztą, nieważne. Bla, bla , bla, te twoje gadki-szmatki. Pewnie teraz stąd pójdziesz, tak? - Wtrącił Strike.
~~Tak, zgadłeś. Teraz idę na polowanie~~odpowiedział, a następnie pobiegł w stronę słonecznych skał.
Offline
Chciał coś powiedzieć, ale Lishia odeszła. Wtedy zauważył kolejnego dinozaura, tam małego, że ledwo go zauważył, przyjrzał mu się i powiedział.
- Jeśli wcześniej nie słyszałeś i chcesz wiedzieć zwą mnie Proteus, Hectorze. - Mruknął. Wtedy mały zaczął coś mówić cicho do siebie i gdzieś pobiegł. Proteus został sam. Czuł głód, więc postanowił się czymś najeść. Jedynym drzewem godnym uwagi było olbrzymie białe drzewo, do którego podszedł i ostrożnie zaczął zrywać listki i je zjadać. Mimo, że liście były białe to nie różniły się smakiem od innych. Jadł tak długo aż zaspokoił głód.
Offline
Hector powrócił z polowania. Najedzony szedł w stronę Proteusa. - Wybacz, że odszedłem bez słowa, głód nie dawał mi spokoju - Powiedział mając nadzieję, że zauropod usłyszy. Chwilę stał tak bez ruchu, aż wydusił z siebie - Obawiam się, że będę musiał znów stąd odejść - Po tych słowach pobiegł w zarośla.
Offline
Szła bardzo szybko, ponieważ obawiała się że stan Hektora się pogorszy. Wchodząc do doliny zaczęła gorączkowo wypatrywać Proteusa. Dostrzegła go na horyzoncie, spokojnie skubał sobie liście. Podbiegła do niego i położyła Hektora niedaleko siebie -Proteusie pomóż mu, został zrzucony do urwiska, nie potrafi chodzić boję się że ma złamane nogi- Ta myśl ją przerażała. Gdyby Hektor złamał sobie chociaż jedną nogę, byłby najprawdopodobniej skazany na śmierć.
- I czy mógłbyś też opatrzyć moje rany?- Skaleczenia, jakie odniosła po tym, jak została opętana znowu się otwarły, wskutek czego zaczęły ponownie boleć i piec.
Offline
Ałaałałała - wyjąkał - Dlaczego akurat ja? Zgruchotane kości dawały we znaki. Powstrzymywał się od jęczenia, co nie było łatwe. Pocieszała go jednak myśl, że Strike już odszedł, miał nadzieję, w nicość.
Offline