Przywódca: Haven Zastępca Yvette Przywódca: Lishia Zastępca Dark Souls Przywódca: Kamirah (okres próbny) Zastępca Brak |
Najbliższy miesiąc zapowiada się umiarkowany oraz spokojny. Temperatura nie przekroczy 23 stopni Celsjusza, nie spadnie też poniżej 18. Lekki, delikatny wiatr napłynie z zachodu, zaś opady deszczu będą przelotne i śladowe. |
To tutaj spotykają się przywódcy grup, oraz ich zastępcy. Ciepłe, słoneczne miejsce owiewane poprzez spokojny, letni wiatr.
Offline
Przytruchtała na miejsce. Było tu bardzo pięknie, widok zachodzącego słońca, ćwierkające ptaki i nieliczne małe dinozaury. Powęszyła w powietrzu, porozglądała się... Żadnego dinozaura. No cóż, jej punktualność wzięła górę więc położyła się na jednej z nasłonecznionych skał. Ciepło uderzyło w jej ciało i z zadowolenia przymrużyła swe żółtawe ślepia. Ma czas, zaczeka na resztę.
Offline
Przywedrowala do Skal pokoju. Nie zwracajac zbytniej uwagi na otoczenie wskoczyla na skale i przycupnela na jej szczycie.
Byla tu juz samica klanu natury, ktora spotkala w wulkanie, podczas walki z klanem ognia. Byla to albo zastepczyni, albo przywodca. Ziewnela rozdzierajaco i czekala .
Offline
Jako ostatnia doszła do celu.
Rozglądnęła się - nie widziała nic przyjemnego w tym widoku. Co prawda była największa, więc miała jakąś przewagę.
Stanęła pod skałą, nie zamierzała brać głosu jako pierwsza, ponieważ prawie zawsze kończyło to się źle.
Przycupnęła więc i czekała na dalszą akcję.
Offline
Pozostali już byli. Dopiero teraz przekonała się o ogromie samicy spinozaura, oraz o chytrości w oczach niebieskiej raptorki. Siedziały więc tak w ciszy, mijały minuty a żadna z nich nie chciała się odezwać. Nie cierpiła takiej grobowej ciszy a więc postanowiła że ona jako pierwsza zabierze głos. Wstała, otrzepała się i uniosła lekko głowę.
-Nie cierpię takiej ciszy, więc może zaczniemy od przedstawienie się? Ja jestem Lishia i jestem przywódcą klanu natury.- Nic lepszego nie wymyśliła. Dobrze by było znać imiona zastępców i przywódców. Nie spuszczała oka z spinozaurzycy, przypominała jej kogoś... I to bardzo...
Offline
Spóźniony, jak zresztą zawsze, Haven dotarł na skały pokoju. Słysząc, jak przywódczyni klanu natury postanowiła się przedstawić sam to zrobił, chociaż wiedział, iż wszyscy znają jego imię.
- Haven, przywódca klanu wody. - zaczął, po czym wziął głęboki wdech i rozpoczął spotkanie. - Jak każdy dobrze wie spotkania organizowane są po to, aby jednoczyć klany i starać się nie dopuszczać do wojen, jednakże, gdy ów napiętej sytuacji rozwiązać nie możemy politycznie, wtedy wchodzi militaria. Ostatnie zatargi dotyczyły mojego klanu, klanu wody, oraz klanu Kamirah, klanu ognia. Ugoda winna zawierać korzyści dla obu stron, dlatego też jeżeli warunków narzuconych przez przywódcę oraz zastępcę klanu nie przyjmiemy rozpocznie się wojna. - mruknął unosząc łeb ku górze po czym postanowił nie odtrącać klanu natury od tej sprawy. - Klan natury z racji, że nie mieszał się w to wszystko nie musi niczego nam ofiarować. Przywódczyni, oraz zastępca ma możliwość dyskutowania co do prawości i sprawiedliwości w dobrach które przywódcy klanu wody i ognia wyznaczą sobie jako zapłatę za pewnego stopnia miłosierdzie.
Offline
Siedziała tylko i słuchała.
Wpatrywała się w Lishie, co chwila przelatywała jej myśl przez obolałą głowę ~Przecież ja ją kojarzę~
Postanowiła zabrać głos:
- Kto powiedział że mamy jakąkolwiek wojnę? Połowa twojego klanu wtargnęła na mój teren, jako iż ty zaatakowałeś mnie wraz z twoją jakże przesympatyczną koleżanką, gdy weszłam na twoje ziemie, ja miałam prawo atakować ciebie gdy ty stawiłeś łapę na mojej.
Jej klan miał już kilku członków, jednakże nadal brakowało zastępcy. No cóż, być może znajdzie się jakiś w najbliższym czasie.
Offline
- Yvette. - Przedstawiła się krótko i zamilkła, widząc Haven'a. Wysłuchała jego przemowy i odpowiedzi Kamirah.
- Prawda jest taka, iż przyszłam tam na początku tylko w celach zwiadowczych, by rozejrzeć się po okolicy. A ty od razu zaczęłaś u nas polować. Być może na waszych spalonych, jałowych ziemiach nie ma zdobyczy, ale to już nie nasz problem.
Offline
- Klan natury ma jak na razie mało członków Havenie, lecz mogłabym rozważyć kilka pomysłów w sprawie wojny która MOŻE nadejść. Z racji tego,iż mój klan się nie wtrącał , nie będziemy oczywiście brać udziału w żadnych bijatykach które nas nie dotyczą. Gdyby doszło do wojny, nie chcę nikogo widzieć na moich terenach- To były jej "wymagania". Nagle poczuła, jakby ktoś jej wywrócił wnętrzności do góry nogami. Była głodna, ale nie mogła teraz tak po prostu sobie odejść.
- Oczywiście chętnie włączę się w ustalanie wynagrodzenia, czy jak to tam naziwiecie-
W słowach Haven, było słychać pewność. Uważa się za lepszego?
W jej głowie cały czas kołatała się myśl-Gdzie ja widziałam tą Kamirę?
Usłyszała jak coś obok nich przechodzi. Powęszyła i poczuła zająca. Nie mogła już wytrzymać, więc tylko zamachnęła się paszczą i po chwili zając był w jej zębach. Ciepły smak krwi spłyną do jej gardła, połknęła go w całości. Ni obchodziło ją że jest na "zebraniu", była zbyt głodna.
Ostatnio edytowany przez Lishia (2014-04-04 15:14:59)
Offline
Mruknął przeciągle w zastanowieniu. Kamirah znowu się wybraniała jakimiś bzdurami, zamiast uczestniczyć w obecnym zebraniu.
- Cóż, klan natury na chwilę obecną nie ma zatargu z nikim. Ja osobiście mogę ręczyć, iż obecni członkowie mojego klanu nie wejdą na Twoje tereny, jednakże gdy dojdą nowi, którzy nie stawią się od razu przede mną, możesz takich spotkać na swym terenie. - oznajmił jej spoglądając z ukosa jak łapie zająca. Cóż, prawda jest taka iż przywódca nie zawsze ma pełną kontrolę nad każdym z członków swojego klanu, nawet osobniki z klanu natury rozeszli się po świecie, zamiast najpierw stanąć przed przywódczynią.
Offline
Zasyczała z irytacją. Nie mogła się powstrzymać. Była szpiegiem, zawsze chodziła gdzie popadnie i szukała ciekawych miejsc, kryjówek, poznawała tereny wroga.
Nawet jeśli klan natury był pokojowo nastawiony trzymanie się z dala od tych terenów będzie dla niej wyzwaniem. Swoje tereny znała, klanu ognia również. Do zwiedzenia zostały jej tylko tereny niczyje.
A do wojny zapewne dojdzie, jeśli klan ognia nie zmieni swego zachowania, tego była pewna. Zachowała jednak milczenie, w końcu jej głos niewiele by zmienił.
Offline
- Nie moja wina że charakter ognia jest wybuchowy, jak to ogień - przyglądała się niebu, jakoś żaden z łbów znajdujących się tu gadów, nie przypadał jej do gustu. No może Lishia.
Słońce malowało się rudo złocistą barwą na horyzoncie i padało wprost na Skały Pokoju, co dawało piękny widok. Kamirah nie wzruszona siedziała w miejscu.
- Pomiędzy wodą a ogniem nigdy nie było spokoju, ale cóż, przeciwieństwa się przyciągają, ot co.
Offline
- Zgadzam się z Khamirą w jednym: ogień i woda są od tysięcy lat sobie wrogie. Nie ukrywam jednak, że natura także nie przepada za ogniem. Jeżeli chcielibyście się bić, to proszę się przenieść na tereny niczyje- Nie wyobrażała sobie, żeby podczas wojny, gdy ona będzie sobie spacerowała po swoim terytorium, nagle miałaby spotkać jakiegoś zakrwawionego dinozaura. - To może postaramy się o jakąś ugodę? Tak jak wcześniej powiedział Haven, z korzyściami dla obu stron. A to,że członkowie mojego klanu się rozeszli na wszystkie cztery strony świata, wynika tylko z tego że niemieli jeszcze przywódcy. Obróciła łeb w stronę Khamirah. Rany skąd ja ją znam? Nie daje mi to spokoju.
Offline
Zniecierpliwiony raptor chodził sobie między skałami. Żadnego dinozaura w zasięgu wzroku. Może przenieśli to spotkanie? A co jeśli po prostu źle poszedłem? Nie, przecież to miało być tutaj. Ta cisza była denerwująca w połączeniu z lekkim wiaterkiem. Po chwili usłyszał głosy i zobaczył Havena. Lepiej nie ryzykować i odejść stąd, zanim wpakuję się w kłopoty. Jednak wbrew swojej woli powoli ruszył w stronę przywódców. Zatrzymał się pod skałą. W jego głowie rozbrzmiewało echo szyderczego śmiechu Strike'a.
Offline
Wysłuchał co mieli do powiedzenia wszyscy, zaś gdy już miał się odezwać do jego wrażliwego nosa doszedł kolejny zapach. Odwrócił się momentalnie w jego stronę i kłapnął pyskiem za skałę. Na początku sądził, iż to może być zastępca klanu natury, jednakże w jego pysku utkwił ogon młodego raptora, który na terenach klanu ognia przebiegł mu pod łapami.
Haven był zirytowany, wszyscy dobrze wiedzą, że na spotkaniach mogą być jedynie przywódcy. Posłał pogardliwy wzrok dla jego Pani, po czym rzucił gada z powrotem na ziemie, przed jej nogami.
- Lepiej porozmawiaj z nim natychmiastowo, żeby stąd odszedł, w innym wypadku wyrzucę go własnoręcznie. - burknął i zaniechał dalszego odzywania się. Nie miał zamiaru ukazywać swoich planów w towarzystwie nieproszonego gościa.
Offline