Przywódca: Haven Zastępca Yvette Przywódca: Lishia Zastępca Dark Souls Przywódca: Kamirah (okres próbny) Zastępca Brak |
Najbliższy miesiąc zapowiada się umiarkowany oraz spokojny. Temperatura nie przekroczy 23 stopni Celsjusza, nie spadnie też poniżej 18. Lekki, delikatny wiatr napłynie z zachodu, zaś opady deszczu będą przelotne i śladowe. |
Średniej wielkości las znajdujący się w centrum równin. Drzewa są tu bardzo duże, jednakże rosną w dużej odległości od siebie.
Offline
Znad wodospadu dotarła do lasu. Nie miała tu wiele do roboty, więc dużymi szponami pozdzierała korę z drzew, poodgryzała gałęzie i porozrzucała je gdziekolwiek. Biegnąc dalej miotała ogonem na strony miażdżąc jagody na krzakach.
Offline
Zagłębiał się w lesie szukając odpowiednich roślin. Szybko znalazł jeden pęd dzikiej róży i bluszczu, zerwał również bzy i niezapominajki. Były to podstawowe składniki, do tego typu ran,szukał również niebieskiej orchidei i aloesu, które były pomocne w takich przypadkach, ale udało mu się znaleźć tylko trochę aloesu. Z takim zaopatrzeniem zawrócił się do doliny.
Offline
Znudzona przechadzała się po lesie. Zauważyła dziwne znaki, jakim był zapach klanu wody, zniszczone drzewa i rozgniecione krzaczki. Potrząsnęła łbem, postanowiła nie przejmować się tą sprawą. W tej samej chwili tuż obok niej przeszedł ogromny dinozaur, w ogóle nie patrząc pod łapy. *Dom wariatów* przemknęła jej przez myśl. Snorri zatrzymała się obok średniej wielkości skały pokrytej mchem i obserwowała zachód słońca.
Offline
Dotarł do puszczy na jego drugich ulubionych terenach - równinach. Widział jakiegoś przerośniętego słonia, którego uniesiona trąba sięgała do kosmosu. Na jego pysku zagościło zniesmaczenie, po czym kątem oka dostrzegł również samicę z klanu ognia. Yvette tu była... - przemknęło mu przez myśl gdy obwąchał rozdarcia na korze jednego z drzew.
Offline
Od jednej puszczy do drugiej. Nadal lekko oszołomiona stąpała ciężko po terenach. Nawet nie zauważyła, że minęła jakiegoś olbrzyma i mała teraz dla niej postać, samicę z klanu ognia.
Jej uwagę przykuł dopiero Haven, który kręcił się po lesie. Był on przy jednym z drzew, które wcześniej oznaczyła, dla tego cholernego gada, który ją przemienił.
- Haven? - Mruknęła pytająco. Przynajmniej jej głos się nie zmienił.
Offline
Usłyszawszy za sobą głos Yvette odwrócił się na przysłowiowej pięcie, jednakże to nie była ona. Zapewne jakaś zastępczyni klanu ognia czy natury, która szuka zaczepki po tym, co zrobił Hectorowi.
Otaksował ją wzrokiem pełnym wyrzutu. To z pewnością nie była Yve, jej zapach był zupełnie inny, taki nijaki oraz jednocześnie pusty i bez większego znaczenia. Być może nie należy ona do żadnego klanu? Postanowił przerwać niezręczną chwilę ciszy w której to on nie powiedział nic, prócz nieprzyjemnego i burkliwego wgapiania się w nią.
- Jakimi priorytetami się kierujesz, mając czelność zaczepiać mnie na niczyich terenach? Chęć dołączenia do klanu należy zgłaszać na terenach wybranego klanu dla przywódcy oraz jego zastępcy, a nie wyłapując go, gdy ten spaceruje i zwiedza resztę świata. - mruknął taksując ją wzrokiem od góry do dołu. Niektóre fakty się pokrywały, inny zaś nie. Ostatnimi czasy dużo nowych twarzy pojawiało się w Arcanie, jednakże Yvette również nie było bardzo długo. Być może to ma związek z tym gadem?
Offline
Nie mogła powstrzymać rozbawionego uśmiechu, widząc reakcję towarzysza. Jak zwykle nieprzyjemny, ale cóż się dziwić, nie poznawał jej.
- Nie poznajesz własnej zastępczyni? Cóż, nie dziwota, aczkolwiek niepotrzebnie burczałeś coś o istocie podpalającej lasy. - Powiedziała krótko. Po raz pierwszy mogła spojrzeć na Haven'a jak równy z równym, była jego wielkości. Ba, nawet trochę wyższa.
Offline
Zamruczał przeciągle. No tak, Laniette. Yve nie było długo, a zaraz po spotkaniu czmychnęła na wschodnie tereny,
- Niech będzie, że Ci wierzę, aczkolwiek spróbuj jak najszybciej nabrać zapachu klanu wody. - wymamrotał i rzucił jej znaczące spojrzenie, aby poszła za nim.
z.t
Offline
Początkowe rozbawienie ustąpiło lekkiemu rozdrażnieniu. Haven najwyraźniej jej nie wierzył, ale cóż się dziwić?
- Nie władam magią, więc w kilka minut nie ozdobię się "perfumami" naszego klanu. - Z burkotem ruszyła za nim.
z.t
Offline
Po kilkugodzinnej wędrówce rdzawe zarośla zaczęły powoli ustępować miejsca górskiej, soczystozielonej roślinności. Jakiś czas później Shahiid znalazła się w gęstym lesie, gdzie poszycie pokrywało miękkie listowie, kłujące lekko stopy przy każdym kroku. Shahiid nie było jeszcze na tych terenach, toteż z ciekawością rozglądała się po okolicy, węsząc jednocześnie w powietrzu. Obserwowała wędrującego ceratopsa, i z zainteresowaniem lustrowała jak istota siada obok głazu aby, najprawdopodobniej, poobserwować niebo. To jej się spodobało, Shahiid sama chętnie dawała się ponieść marzeniom, o ile sytuacja i warunki na to pozwalały, co ostatnio zdarzało się dość rzadko.
W oddali słyszała głosy innych dinozaurów, toteż zatrzymała się nasłuchując czujnie. Jakiś czas później głosy oddaliły się, pozostawiając po sobie jedynie nikły zapach gadów z klanu wody. Raptorzyca wzruszyła ramionami i powędrowała dalej, omijając nieco większym łukiem źródło owej perfumy. Nieśpieszno było jej spotykać się z tymi dinozaurami ponownie.
Kiedy była pewna, że jest w okolicy sama, wraz z zapatrzonym w firmament gadem, postanowiła podejść do niego bliżej.
- Mogę się dosiąść? - zapytała, nie wytężając zbytnio głosu, kiedy znalazła się, jak się spodziewała, w granicy słuchu zwierzęcia. Zaczekała taktownie na reakcję nowego towarzysza, lub towarzyszki.
Ostatnio edytowany przez Shahiid (2014-04-09 12:23:03)
Offline
Słyszała głosy jakichś dinozaurów, które były niedaleko niej, ale chyba jej nie zauważyły, a jeśli nawet to zignorowały. Gdy tylko właściciele owych głosów się oddalili koło niej pojawiła się raptorzyca, była ona wcześniej w wulkanie.
- Oczywiście. Jesteś z klanu ognia? - Zapytała niby obojętnie, ale w rzeczywistości była tego bardzo ciekawa.
Offline
Shahiid skinęła głową i ułożyła się obok towarzyszki, jak wnioskowała po głosie dinozaura.
- Tak, jesteśmy z tego samego klanu – potwierdziła – Czemu trzymasz się zawsze na uboczu? Wiem, że klan wpadł w drobne.. tarapaty, ale może nie będzie tak bez przerwy, nie przynosimy pecha, chyba – zaśmiała się i spojrzała na towarzyszkę złotymi oczami; była w porównaniu z nią drobnych rozmiarów. Wszystko dookoła było w tej krainie większe od niej, no, może oprócz Hectora.. Powoli zaczęła się do tego przyzwyczajać.
- Jak cię zwą, rogata istoto? – zapytała po chwili.
Węszyła w powietrzu, badając obecne w nim zapachy. Woń klanu wody słabła coraz bardziej, co wywołało u niej poczucie ulgi. Jeszcze jakiś czas urlopu od tych zabijaków, napawajmy się nim i wyciśnijmy z tego ile się da.
Poruszyła pierzastym czubem u podstawy czaszki i zamruczała cicho.
Offline
Zapadła noc. Jonah zgrabnie czmychał między olbrzymimi drzewami, niczym polna mysz w wysokiej trawie. Zapach klanu wody był tu intensywny, więc postanowił zachować najwyższą czujność. Zobaczył dwa dinozaury. Obie były odeń mniejsze, piaskowo-brązowa z domieszką bordowego samica raptora oraz o szarawym umaszczeniu styrakozaurzyca. Ze zgrzytem szponów wskoczył na skałę za nimi, przycupnął powoli a po chwili się odezwał.
- A cóż to za dwie zbłąkane na niczyich terenach dusze, mm? - zaczął. Jego głos był przeszywający. Akcentował literę "s" nieco ją przedłużając. Pochylił łeb nieco niżej czemu towarzyszyło niskie mruknięcie. Patrzył na nie spode łba, lustrując od góry do dołu.
Ostatnio edytowany przez Jonah (2014-04-09 20:43:14)
Offline
Oczy raptorzycy zwróciły się ku nadchodzącemu rozmówcy, napotykając rosłe stworzenie o fascynującej aparycji. Co drugi to lepszy – pomyślała, ten nawet ma jakieś ozdoby przy łbie.
Przekrzywiła z zaciekawieniem głowę, mierząc gościa wzrokiem.
- Zwiedzamy, piękne miejsce.. A może się mylę? Czasem miło jest przejść się nieco po innych terenach niż te klanu ognia.. Nie mam nic do nich, ale od małego nie lubię siedzieć w miejscu – dodała.
Spoglądała teraz wyczekująco na dilophozaura, lustrując go od stóp do głów bystrymi oczyma. W jakiś sposób nie czuła się zagrożona. Może to kolejna istota z jej klanu, której nie zdążyła dotąd poznać dzięki fermentowi ostatnich dni?
Offline